Clickbait, czyli jak nie pisać by nas czytano

„Lekarze jej nienawidzą – Odkryła 1 dziwny sposób na szybką utratę wagi. Eksperci: te kapsułki wyleczą otyłość”, „Jeśli raj istnieje, to jest właśnie tu. Sprawdź, co to za miejsce”, „Planetoida po cichu zbliżyła się do Ziemi. Naukowcy zauważyli ją bardzo późno”. – te i wiele innych tytułów możemy znaleźć dosłownie wszędzie: na portalach internetowych, mediach społecznościowych, czy nawet grając w gry na przeglądarce. Często takie artykuły nie mają nic wspólnego z tytułami, które skłoniły nas do zerknięcia do tekstu. 

Choć prima aprilis zbliża się wielkimi krokami, to śmiało można stwierdzić, iż w dziennikarstwie dzień żartów jest obchodzony praktycznie codziennie. Wszystko to za sprawą tytułów, które pisane gigantyczną, kolorową czcionką mają rozbawić, a przede wszystkim przykuć naszą uwagę i zmusić do przeczytania artykułu. Niestety, rzeczywistość w wielu przypadkach okazuje się być bolesna, bo w istocie przykuwające czołówki nie zawsze opisują to, o czym chcielibyśmy przeczytać. 

Z pewnością wielu z was spotkało się z pojęciem jakim jest „clickbait”. Najprościej rzecz ujmując są to nagłówki, których zadaniem jest przyciągnięcie uwagi odbiorcy, które w większości przypadków wyolbrzymiają treść całego artykułu. 

„Pisz tak, aby zrozumiała Cię twoja służąca”

Historia powstania clickbaitów sięga aż drugiej połowy XIX wieku, kiedy to prasa stawała się realnym oknem na świat. Na rynku amerykańskich dzienników prym wiedli Joseph Pulitzer i William R. Hearst. Pierwszy z nich zakupił podupadający tytuł „The New York World”, który szybko zdobył popularność wynosząc około 250 tys. nakładu. Z kolei Hearst to właściciel równie poczytnego „The New York Journal”, który z czasem stał się konkurentem dla pisma Pulitzera. Rywalizacja między dziennikami trwała w najlepsze. Artykuły umieszczane w gazetach dotyczyły najczęściej morderstw, skandali i korupcji. Błahe wydarzenia często wyolbrzymiano i nadawano im miana sensacji, a nagłówki nierzadko miały zaskakujące treści, które „biły po oczach” czytelników. Stosunek do odbiorców najlepiej oddaje motto Pulitzera: „Pisz tak, aby zrozumiała Cię Twoja służąca”. 

„Lekarze jej nienawidzą…”

Clickbaity z reguły mają przynosić zysk z reklam internetowych, które wyskakują niczym „Filip z konopii” podczas przeglądania stron w Internecie. Ich cechą charakterystyczną są interesujące (czasem zaskakujące) tytuły artykułów, które mają zachęcić do kliknięcia. Niestety coraz częściej są one niewłaściwie stosowane.

„Lekarze jej nienawidzą – Odkryła 1 dziwny sposób na szybką utratę wagi. Eksperci: te kapsułki wyleczą otyłość”, „Jeśli raj istnieje, to jest właśnie tu. Sprawdź, co to za miejsce”, „Planetoida po cichu zbliżyła się do Ziemi. Naukowcy zauważyli ją bardzo późno”. – te i wiele innych tytułów możemy znaleźć dosłownie wszędzie: na portalach internetowych, mediach społecznościowych, czy nawet grając w gry na przeglądarkę. Często takie artykuły nie mają nic wspólnego z tytułami, które skłoniły nas do zerknięcia do tekstu. Większość treści dotyczy tzw. „owijania w bawełnę” i podawania ogólników, a z kolei konkrety liczą zaledwie…jedno zdanie. 

Nieco inaczej działają clickbaity, w których rzekomy system wyliczył, iż jesteśmy wybranymi użytkownikami spośród milionów i mamy szansę wygrać telefon najnowszej generacji, ekskluzywną wycieczkę, czy po prostu zgarnąć dużą sumę pieniędzy. W rzeczywistości, po kliknięciu zostajemy przekierowani do stron pikantnej treści, czy też stajemy się właścicielami wirusa internetowego, który zostaje rozsyłany na naszym profilu społecznościowym. 

W dobie mediów społecznościowych, które stanowią ważną część naszego życia codziennego, pojawia się wiele clickbaitowych tytułów. Sięgają po nie tabloidy i brukowce, ale także znane i prestiżowe dzienniki, które aby szybko podnieść liczbę polubień i komentarzy, umieszczają sensacyjne i mające mało wspólnego z prawdą nagłówki.

Clickbaity w czasie pandemii

W Polsce pierwsze wyszukiwania słowa „clickbait” pojawiły się w grudniu 2012 roku. Dwa lata później zainteresowanie tym enigmatycznym wówczas pojęciem zaczęło wzrastać, aż w końcu w lutym 2020 roku osiągnęła szczytowe (dotychczas) liczbę 100 wyszukiwań. To idealnie pokazuje jak w ostatnim czasie mamy często do czynienia z clickbaitami, co nie powinno wcale cieszyć. Ze względu na pandemię pojawia się wiele tytułów, które wprowadzają nas w tzw. „pole”, jak na przykład: „500 Plus tylko dla tych, co zaszczepią się na COVID-19. Nie skorzystasz? Zapłacisz wyższe podatki” czy “Od niedzieli – stan wyjątkowy. Warszawa ma być podzielona na 3 strefy, wojsko będzie kontrolować ulice”. Jak widać na przykładzie tych nagłówków, już sama treść wywołuje w nas skrajne emocje. Z jednej strony ciekawość, a z drugiej złość, jaka w przypływie skłania nas do przeczytania artykułów, które jak się później okazuje zawierają niesprawdzone informacje. W całym gąszczu napływających informacji z różnych stron, clickbaity znajdują swoich potencjalnych czytelników. W głównej mierze są to osoby starsze, które ufają „dobrym zamiarom” reklamodawców i chętnie sprawdzają zawartość interesujących nagłówków.

Chwytliwe zwroty

„5 sposobów na…”, „Punkt 4 Cię zaskoczy…” – współcześni internauci są wyczuleni na takie tytuły. Choć jak wynika z badań, które pojawiły się na blogu BuzzSumo, clickbaity obecnie wciąż są w stanie przynieść dochody. Najlepiej „klikalnymi” artykułami były te, które zawierały w nagłówkach wyrażenia: „sprawi, że”, „dlaczego”, „tylko” oraz „jest powodem”. Aby przykuć uwagę naszym tekstem warto zadbać o jego tytuł, który nie będzie z jednej strony nachalny a z drugiej będzie odwoływał się w rzeczywistości do naszego artykułu. Zatem dobry clickbait można sformułować jako pytanie, które zaintryguje odbiorcę:
– Oto dlaczego…?
– Czy wiesz dlaczego…?

W tytułach warto korzystać… z liczb, które mają siłę przyciągania czytelnika. Według BuzzSumo najbardziej chwytliwe liczby to: 10, 5, 15, 7, 20. 

Ciekawym sposobem jest skierowanie nagłówka do odpowiedniej grupy docelowej:
– „Idealne rozwiązanie dla…”
– „Dotyczy to tylko…”

Clickbaity, choć większości mogą kojarzyć się negatywnie, mają wiele dobrych cech, które przynoszą korzyści ich twórcom jak i odbiorcom. Dobrze skonstruowany i przemyślany clickbait z pewnością zaintryguje i przyczyni się do pozytywnych skojarzeń z daną marką. Jednak należy z ostrożnością podchodzić do ich stosowania i pamiętać o tym aby były one z treścią jaką chcemy przekazać.

Autor: Jakub Matusiak – W Konkursie Nagroda Młodych Dziennikarzy w zespole biura prasowego. Studiuje dziennikarstwo i komunikację społeczną na Uniwersytecie Papieskim. W wolnych chwilach czyta dużo książek kryminalnych i rozwiązuje krzyżówki. Ponadto uwielbia filmy z lat 50. i 60., a jego odwiecznym marzeniem jest podróż do Islandii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *